Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie o p. Władysławie Thiel

opr. PP
Piotr Piesik
W ostatnią sobotę Sztum pożegnał p. Władysławę Thiel, osobę nader zasłużoną dla Ziemi Sztumskiej, pedagoga, działacza społecznego. Oto wspomnienie o p. Władysławie, przygotowane przez Leszka Sarnowskiego, radnego sejmiku samorządowego woj. pomorskiego.

Pani Władysława

Pełna radości życia, optymizmu, witalności, uwagi dla innych, ciepła i wrażliwości. Pani Władysława Thiel. Zasłużona nauczycielka, pedagog, działacz społeczny. Ważny fragment ludzkiej historii Sztumu. Za kilka tygodni miała skończyć 96 lat.

Niewiele osób, poza rodziną, wiedziało ile dokładnie lat ma Pani Władysława. Skrywała to po kobiecemu, nawet na szpitalnym łóżku, które w ostatnich latach często niestety odwiedzała. Jak wielkie musiała wywoływać zdumienie wśród lekarzy, kiedy w czasie jednego z wielu pobytów, próbowała zagadnąć jednego z nich w języku niemieckim, innego francuskim, podtrzymując jednocześnie filozoficzną konwersację z leżącą obok zakonnicą w klasycznej łacinie. To efekt wyśmienitego wykształcenia w przedwojennym żeńskim gimnazjum w Tczewie.

Pani Władysława Thiel urodziła się w 1917 roku w ziemiańskiej, głęboko patriotycznej i religijnej rodzinie Ornass, w niewielkiej miejscowości Rajkowy na Kociewiu, w osadzie Ornasowo. Od XV wieku to Jej rodzinie przypisane było prestiżowe stanowisko sołtysa z dodatkowym areałem ziemi. W czasie okupacji polska rodzina Ornassów utraciła majątek na rzecz faszystowskiego okupanta, a komunistyczne władze fakt ten z ideologiczną, antyziemiańską podbudową podtrzymały. Jan Chryzostom Ornass był działaczem plebiscytowym, a po wojnie sędzią w Toruniu. Brat Pani Władysławy – Franciszek Ornass, nauczyciel, działacz polonijny, odznaczony Krzyżem Virtuti Militari za udział w obronie Kępy Oksywskiej w 1939 roku, zginął w obozie koncentracyjnym Stutthof. Ryszard Ornass, działacz polonijny w Wolnym Mieście Gdańsku, wysiedlony przez Niemców w czasie okupacji, zamordowany za współpracę z AK. Dla Pani Władysławy, mimo utraty narzeczonego, robót przymusowych okres okupacji okazał się łaskawszy, przeżyła.

W 1937 roku Pani Władysława uczestniczyła w otwarciu szkoły polskiej w Piekle, a po wojnie w 1954 roku, po krótkim pobycie w Starym Polu, została nauczycielką i kierowniczką szkoły właśnie w Piekle, ostoi polskości w okresie międzywojennym w Wolnym Mieście Gdańsk. W 1958 roku Pani Władysława sprowadziła się z mężem i córkami (Kamilą i Danutą) do Sztumu, gdzie przez wiele lat uczyła języka polskiego i łaciny w szkole podstawowej i liceum medycznym. Dobrą pamięcią do dziś darzy Ją wiele pokoleń uczniów i wychowanków.

Wiernie kibicowała swemu zięciowi Mirkowi Melerskiemu, który w 1980 roku budował sztumską „Solidarność”. Była z jego rodziną kiedy musieli emigrować w stanie wojennym. Głęboko wierzyła w nową Polskę po 1989 roku, choć się z nią często spierała. Nie lubiła patosu i wielkich słów. Polskość, patriotyzm, wiara w Boga to była Jej codzienność, a nie puste deklaracje. Dom Pani Władysławy na Młyńskiej był nieformalnym sztumskim salonem, unikatową oazą wolności, intelektualnej dysputy, rozmów i spotkań.

Kilkanaście lat temu założyła Caritas przy parafii Świętej Anny w Sztumie. Zmobilizowała darczyńców, sama uczestnicząc w cotygodniowym rozdawnictwie chleba, artykułów spożywczych i odzieży dla najuboższych. Potrafiła łagodzić najtrudniejsze sytuacje, będąc dla potrzebujących ostoją ciepła i naturalnej dobroci. Caritasem kierowała do końca swego życia, a Jej współpracowniczki, kiedy była już mniej sprawna fizycznie, na bieżąco zdawały na Jej życzenie sprawozdania z wydatkowania społecznych datków.

Wacław Bielecki wspomina Panią Władysławę kiedy był redaktorem w lokalnym dodatku Dziennika Bałtyckiego. Pisała o szkole w Piekle, wspominała swoje koleżanki z pracy-nauczycielki, pisała o sztumskich Żydach czy Mennonitach: „Pamiętam, jak przygotowując ten ostatni artykuł pojechaliśmy moim „Maluchem” na cmentarz menonicki do Barcic. Ja zrobiłem kilka zdjęć, a Pani Władzia przeprowadziła rozmowę z Marianem Kowalskim, który opowiadał nam o tragicznych losach mieszkańców i był przewodnikiem po nieźle jeszcze zachowanym cmentarzu z charakterystycznymi nagrobkami. Zawsze uderzała mnie niespożyta aktywność i głód wiedzy Pani Władzi, a są to przecież cechy rasowego dziennikarza”. Pani Władysława miała wtedy 82 lata…

Janusz Ryszkowski wspomina, że Pani Władysława była krytyczną i życzliwą czytelniczką jego tekstów publicystycznych i literackich: „Brała udział w moich wieczorach autorskich. Imponowała kulturą literacką i śledzeniem nowości. Młodzieńcza ciekawość i żarliwość świata cechowały ją przez całe życie. Wiele razy też podkreślała, że uczyła mnie polskiego i to, że pochodzimy w tych samych stron (Kociewie), więc musimy trzymać się razem. Namawiała mnie, aby napisać powieść o Piekle, wsi w której przez kilka lat uczyła. To byłaby druga "Konopielka" Redlińskiego - mówiła ze śmiechem”.

Kilka dni temu odwiedziliśmy Ją z żoną i znajomymi. Imponująca sprawność umysłu, dowcip, uważność, dociekliwość, spostrzegawczość, troska, optymizm i empatia. Taka była Pani Władysława na kilka dni przed śmiercią. Była wierną, uważną i życzliwą Czytelniczką naszego kwartalnika kulturalnego „Prowincja”. Zachwycała się poezją, prozą, ciekawostkami historycznymi z Żuław i Powiśla. Recenzując ostatni numer sugerował, by pismo nie było zbyt poważne, naukowe, ale lżejsze, bardziej dla ludzi, obiecując, że do następnego numeru napisze artykuł o intrygujących rodzinnych tajemnicach i o wspaniałych zasadach narzeczeństwa w okresie międzywojennym w rodzinach ziemiańskich, ku pamięci i przestrodze dla młodych czytelników. Tej obietnicy niestety nie uda Jej się już spełnić…

Odejście starszych osób nie zawsze kojarzy się z wielkim dramatem, rozpaczą, na pewno z żalem, ale często też poczuciem winy - za brak uwagi, wysłuchania, tego co chcieli lub mogli nam powiedzieć. Warto zachować miłe wspomnienia…

Myśląc o długim życiu Pani Władysławy przychodzi mi do głowy ewangeliczny w wymowie wers z piosenki „Tolerancja”, autorstwa Stanisława Sojki: „Życie nie tylko po to jest by brać, Życie nie po to by bezczynnie trwać i żeby żyć siebie samego trzeba dać”.
Pani Władysławo, żegnając Panią, dziękujemy za Pani obecność obok nas. To był dla nas prawdziwy zaszczyt. Dziękujemy za Pani przyjaźń, troskę, piękne i dobre życie.

Leszek Sarnowski

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto