Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolejne nowoczesne zabiegi wykonywane są na sztumskim Oddziale Kardiologii [ZDJĘCIA]

Piotr Piesik
Piotr Piesik
Archiwum Szpitala Polskiego w Sztumie
Kilka miesięcy temu informowaliśmy naszych Czytelników o zabiegu wykonanym na Oddziale Kardiologii Szpitala Polskiego w Sztumie, kiedy lekarze użyli ultradźwięków do usunięcia złogów miażdżycowych blokujących przepływ krwi w organizmie pacjenta. Uniknął dzięki temu ryzykownego zabiegu kardiochirurgicznego, wkrótce powrócił do domu, po kilku następnych dniach do pracy. Teraz mamy kolejną nowość - sztumscy medycy przeprowadzili zabieg rotablacji, który można porównać do użycia wiertła, by udrożnić zablokowane naczynia krwionośne.

Laikowi wydaje się to wręcz niewiarygodne - kiedy dr Przemysław Wilczewski, ordynator sztumskiej kardiologii, zadzwonił z informacją, że wykonano u nich zabieg z użyciem wiertła w naczyniach wieńcowych, niełatwo było autorowi od razu to ogarnąć. Wiertło w medycynie wydaje nam się bliskie ortopedom czy stomatologom, ale posługiwać się takim urządzeniem w głębi organizmu człowieka? Okazało się, że metoda rotablacji - bo o niej tu mowa - nie jest wcale nowością, została jednak zmodyfikowana i dopracowana. Zabiegi z jej użyciem wykonuje się w ośrodkach kardiologicznych w kraju i na Pomorzu, lecz w Sztumie użyto tej techniki po raz pierwszy.

- Do kardiologów trafiają często pacjenci, u których blaszka miażdżycowa jest już tak twarda i do tego stopnia blokuje przekrój naczynia, że nie daje się wykonać poszerzenia tego naczynia tradycyjnymi metodami, by przywrócić przepływ krwi. W takich przypadkach ostatecznością bywa zabieg kardiochirurgiczny, niosący oczywiście ryzyko. Bywa, że chirurg nie bardzo ma do czego przyszyć nowego naczynia, ponieważ zwapnienie jest tak daleko posunięte. Kardiologia stale poszukuje nowych metod terapii w takiej sytuacji - wyjaśnia dr n. med. Nader Elmasri, zastępca ordynatora sztumskiej kardiologii. - Zastosowaliśmy metodę ultradźwięków do usuwania blaszki miażdżycowej, z bardzo dobrymi wynikami. To jednak metoda póki co kosztowna i jeszcze nie refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Postanowiliśmy więc zastosować metodę rotablacji. Najprościej mówiąc, wprowadzamy przez tętnicę udową do krwioobiegu pacjenta cewnik z wiertłem z diamentowymi elementami. Kiedy docieramy do newralgicznego miejsca, uruchamiamy wiertło, które zeszlifowuje blaszkę miażdżycową na cząsteczki o wielkości mniejszej niż erytrocyty. Są potem absorbowane przez układ odpornościowy pacjenta - opowiada dr Elmasri.

To wszystko brzmi dla tzw. szarego obywatela niczym fantastyka naukowa. Wyobraźmy sobie, że wewnątrz naszych tętnic wędruje sobie cewnik z diamentowym wiertłem, które gołym okiem jest ledwo widoczne (obok można zobaczyć zdjęcia sprzętu używanego do zabiegu, także obraz naczyń krwionośnych pacjenta przed i po zabiegu, na górze zdjęcia widać zwężona naczynie, potem udrożnione), kiedy dociera na miejsce, wiertło zaczyna obracać się z szybkością 180 tysięcy obrotów na minutę. Przypomina to borowanie zęba u stomatologa, zasada działania jest wręcz identyczna. Pacjent nie musi być poddawany znieczuleniu ogólnemu, podobno niektórzy odczuwają wędrowanie cewnika wewnątrz organizmu jak ...łaskotanie. Bywa, że smacznie śpią w trakcie zabiegu.

Skąd lekarz wie, gdzie znajduje się cewnik i czy dotarł na właściwie miejsce w labiryncie naczyń krwionośnych? Wprowadzany jest wcześniej specjalny kontrast, dzięki temu na ekranie monitora wyraźnie widać przemieszczanie się cewnika i „postęp wiercenia”.

Pierwsze zabiegi metodą rotablacji przeszli w Sztumie dwaj pacjenci w wieku 66 i 70 lat. Przeprowadził zabiegi dr Nader Elmasri przy udziale dr Przemysława Wilczewskiego, pielęgniarki Małgorzaty Labudy i technika rtg Bartłomieja Trzeciaka - by wymienić tylko część licznego zespołu medycznego. To przecież kolejne doświadczenie i zdobycie wyższych kwalifikacji.

- Brałem udział wcześniej w takich zabiegach jako pomocnik. Zanim zdecydowaliśmy się na rotablację, przeszliśmy liczne szkolenia - informuje dr Nader Elmasri. - To wcale nie jest nowa metoda, była stosowana już pod koniec XX wieku, lecz dochodziło do licznych powikłań. Zmieniono koncepcję zabiegów, ogromnie ulepszono sprzęt, poprawiono jakość stentów, obrazowania. Ilość powikłań bardzo mocno spadła, nastąpił renesans tej metody, która może być stosowana poza ośrodkami kardiochirurgicznymi. Powinien być to rutynowy zabieg wykonywany także w naszym szpitalu, jest refundowany przez NFZ, choć trzeba dążyć do tego, by użycie ultradźwięków również zyckało refundację - uzupełnia dr Elmasri.

Można się tylko cieszyć z kolejnego sukcesu sztumskiej kardiologii. Tym bardziej, że to jedyny oddział tej specjalności w powiatach województwa pomorskiego po prawej stronie Wisły i liczba nagłych przypadków stale wzrasta. Kiedy odwiedziłem oddział dla zebrania informacji nt. rotablacji, tego samego dnia trzeba było dokonywać zmian w kalendarzu przyjmowania pacjentów planowych, właśnie za sprawą zachorowań zagrażających życiu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wiosenne problemy skórne. Jak sobie z nimi radzić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto