Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Losy. Donimirscy, Chełkowscy, Heydlowie. Gdzie splatają się rodzinne wątki...

Janusz Ryszkowski
Irena Rialland udziela wywiadu Leszkowi Sarnowskiemu podczas ostatniej wizyty w Polsce. Rep. J. Ryszkowski
Irena Rialland udziela wywiadu Leszkowi Sarnowskiemu podczas ostatniej wizyty w Polsce. Rep. J. Ryszkowski
Ta historia upomniała się o swój ciąg dalszy. Jesienią opublikowaliśmy reportaż o Teresie Donimirskiej-Piechockiej, "panience z Małych Ramzów". Materiał trafił do mieszkającego w Poznaniu Andrzeja Heydla.

Ta historia upomniała się o swój ciąg dalszy. Jesienią opublikowaliśmy reportaż o Teresie Donimirskiej-Piechockiej, "panience z Małych Ramzów". Materiał trafił do mieszkającego w Poznaniu Andrzeja Heydla. Ożyły rodzinne, dramatyczne wspomnienia...

Kiedy 30 kwietnia 1939 roku władze niemieckie wręczyły Kazimierzowi Donimirskiemu decyzję o konfiskacie ramzińskiego majątku, co było odwetem za działalność polonijną, rodzina uciekła do Polski. W czasie wojny, używając nazwiska Brochwicz, schroniła się w majątku Wojciecha Heydla w Brzózie koło Kozienic.

"Moja babka po kądzieli to Maria z Donimirskich-Chełkowska z Buchwałdu (Bukowa) i Telkwic" - pisze w liście pan Andrzej Heydl.

W styczniu 1941 roku pojawiło się we wsi i majątku gestapo. Aresztowano miejscową inteligencję, w tym ojca autora listu i stryja Adama. "Jedynym mężczyzną, który ocalał podczas tamtej rewizji był Donimirski. Uratowała go moja matka. Niemcy kazali oprowadzać się po domu. Gdy przechodzili obok pokoju, w którym siedział Donimirski z żoną i dziećmi, jeden z nich nacisnął klamkę. Drzwi były zamknięte od wewnątrz. Matka pospieszyła z odpowiedzią, że to pałacowa suszarnia bielizny i nic tam nie ma. O dziwo, poszli dalej" - wspomina pan Andrzej.

Ekonomista i zarządca
Bracia Heydlowie zostali zamordowani w marcu 1941 roku w obozie Auschwitz. Były to postacie nietuzinkowe. Adam studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim zakończył doktoratem w 1922 r. Równolegle pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a następnie poświęcił się karierze naukowej. Od 1927 r. wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim ekonomię, a w 1929 r. został profesorem nadzwyczajnym. Był zdecydowanym zwolennikiem liberalizmu ekonomicznego. Za ostrą krytykę polityki władz sanacyjnych został w 1933 r. usunięty z katedry, na którą powrócił w 1937 r.

Od 1934 r. był dyrektorem Instytutu Ekonomicznego Polskiej Akademii Umiejętności. W listopadzie 1939 r. został wraz z grupą profesorów UJ aresztowany przez Niemców i przez kilka miesięcy przebywał w obozie w Sachsenhausen. Zwolniono go w lutym 1940 r., ale za niecały rok znalazł się w Auschwitz. Był nie tylko wybitnym ekonomistą, ale i znawca sztuki. Jego monografia o malarzu Jacku Malczewskim, którego znał osobiście, zachowała do dziś swoje walory.

Brat Wojciech poświęcił się pracy w majątku rodzinnym. Odbudował zniszczony działaniami I wojny pałac. Był wzorcem gospodarza i społecznika, propagującego w swoim otoczeniu kulturę rolną.

Babcia pisała z Sienkiewiczem

- Pałac spalili oficerowie SS 24 sierpnia 1944 roku - opowiada Andrzej Heydel. - Pozostał jego szkielet aż do roku 1966, kiedy to saperzy Ludowego Wojska Polskiego wysadzili go w powietrze. Nie mogliśmy powrócić do naszego majątku. Po wojnie mama nigdy Brzózy nie zobaczyła, miała zakaz odwiedzania tego miejsca.

Wanda Heydel zmarła w 1959 roku. Wyróżnionej papieskim odznaczeniem Pro Eclesia et Pontifice, w ostatniej drodze na cmentarzu salwatorskim w Krakowie towarzyszył jej biskup Karol Wojtyła.

- Chełkowscy, moi dziadkowie, wypędzeni przez "władzę ludową" ze Śmiełowa w Wielkopolsce, w 1945 roku przyjechali do Telkwic, gdzie władza oddała mojej babce resztówkę. Żyli tam do 1952 roku. I ja tam przyjeżdżałem - wspomina pan Andrzej.

Maria Donimirska-Chełkowska otrzymała Złoty Krzyż Zasługi za działalność polonijną. To ona była w składzie delegacji, która witała w 1918 roku Ignacego Paderewskiego w Gdańsku. Pałac w Śmiełowie gościł wielu znanych artystów, a pani Maria korespondowała m.in. z Henrykiem Sienkiewiczem.

Z czernińskiej gałęzi
W Hiszpanii zmarła po długotrwałej chorobie Irena Donimirska-Rialland. Po raz ostatni była w rodzinnym Czerninie w 2000 roku, kiedy to nadawano miejscowej szkole imię rodziny Donimirskich. Renia, jak nazywali ją bliscy, wyszła za mąż za francuskiego dyplomatę. Historia ta przypomina scenariusz chwytającego za serce melodramatu. W wyzwolonym Lublinie znalazła przystań wyrzucona z czernińskiego, rodzinnego gniazda część familii.

Przebywała w mieście także grupa oficerów francuskich, uwolnionych ze stalagów, czekając na powrót do ojczyzny okrężną drogą - transportowano ich do Odessy, a stamtąd statkami do Francji. Jednym z byłych jeńców zaopiekowała się koleżanka Reni, służąc mu za przewodnika i tłumacza. Potem z powodu wyjazdu poprosiła pannę Donimirską, by przejęła jej rolę. W rezultacie zadurzony w niej wojak, opuszczający Lublin, poprosił o rękę. Starsze rodzeństwo zdecydowało, że zbyt prędko na ślub, młodzi powinni najpierw poznać się lepiej.

Stracona "narzeczona"
Na początku 1946 roku "narzeczony" przyjechał do Polski i zaczął misję dyplomatyczną konsula w Krakowie. Odnalazł Renię w Olsztynie, gdzie pracowała jako sekretarka wicewojewody. Poprosił, by przeniosła się do Krakowa i zatrudniła we francuskim konsulacie. Tak się też stało.

Finał tego był dość nieoczekiwany. Kandydatka na żonę ograniczyła wkrótce ze swoim szefem kontakty do ściśle służbowych, bo nie widziała w nim mężczyzny, któremu można zaufać. Po jakimś czasie Paryż przysłał kontrolera, który miał zbadać pracę konsula, bo dochodziły głosy o popełnionych nadużyciach. Wicekonsul do pomocy przydzielił mu pannę Renię. Konsul stracił nie tylko "narzeczoną", ale posadę. Jean Rialland, bo to on był inspektorem kontrolującym francuskie placówki dyplomatyczne rozsiane po świecie, wiedziony głosem serca przyjeżdżał do Krakowa, gdy trasa jego misji wiodła do Berlina czy Pragi, a więc "niedaleko". U swoich przełożonych rozpoczął starania o ślub z Polką, a u władz polskich - o zgodę na jej wyjazd. Obie sprawy były trudne, ale zakończyły się szczęśliwie. W 1948 roku Irena Donimirska mogła wyjechać do męża. Zanim osiedli na stałe we Francji, mieszkała m.in. w Lozannie, Madrycie, Antwerpii, Buenos Aires, bo takie jest życie żony dyplomaty.

Jak poinformował nas dr Stanisław Donimirski, urna z prochami jego siostry zostanie sprowadzona latem do Polski.

Korzystałem m.in. z książki Haliny Donimirskiej-Szyrmerowej "Był taki czas" oraz z opracowania historii rodziny Heydlów "Z Lotaryngii do Brzózy i KL Auschwitz" Joanny Sypuły-Gliwy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto