Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sztum. Kotów nikt nie łapie

Piotr Piesik
Kotów nikt nie łapie, dopóki nie zagrażają ludziom
Kotów nikt nie łapie, dopóki nie zagrażają ludziom P.Piesik
Opublikowany na łamach "Powiśla Sztumu i Dzierzgonia" artykuł o nierozwiązanym problemie bezpańskich kotów na sztumskiej ul. Sierakowskich wywołał duży odzew Czytelników. Okazało się, że w kilku miejscach miasta występuje ten sam problem - jedna z lokatorek, zwana zwykle "kocią mamą", dokarmia bezpańskie koty, które stale przebywają w pobliżu. Trudno się temu dziwić, skoro mają dostęp do pożywienia. Innym mieszkańcom jednak nie podoba się taka liczba czworonogów, które hałasują po nocach, zanieczyszczają otoczenie i rozmnażają się w niekontrolowany sposób.

- Niech pan tylko spojrzy. Obok śmietników leżą jakieś resztki ryb i żywności, ale obok w plastikowym wiaderku mleko. Dlatego wokół kręci się pełno kotów. Mamy lato, więc te resztki pokarmu po prostu śmierdzą - mówi pani Joanna, z którą rozmawiamy przy ulicy Galla Anonima. To centrum Sztumu, przechodzi tędy wiele osób, podążających na przykład na zamek lub do kościoła św. Anny.
Koty dokarmia starsza pani, każdego ranka uwijająca się wokół śmietników z butelką mleka. Towarzyszy jej pies, którego koty jednak nie interesują. Te korzystają z posiłku skwapliwie.
Zarówno w bieżącym roku, jak i w latach ubiegłych na terenie Sztumu nie wyłapano ani jednego kota, by go odstawić do schroniska dla bezdomnych zwierząt. Dlaczego? Ponieważ w sensownej odległości od miasta nie ma ani jednego schroniska, które zajmowałoby się wyłapywaniem bezpańskich kotów!
Prócz tego przepisy o traktowaniu bezdomnych zwierząt wiele uwagi poświęcają psom, za to kociakom niemal wcale.
- Mamy obowiązek zająć się odławianiem bezpańskich psów, ale kotów już nie, chyba że zagrażają zdrowiu i bezpieczeństwu mieszkańców - wyjaśnia Leszek Tabor, burmistrz Sztumu. - W pierwszej kolejności problemem powinni zająć się zarządcy budynków, a nie gmina. Próbują trochę zrzucić odpowiedzialność na barki gminy.
Pewnie burmistrz ma tu wiele racji, lecz mieszkańcom, narzekającym na plagę dokarmianych kotów, trudno to wytłumaczyć. Oni po prostu chcą, żeby czworonogi ktoś złapał i zabrał do schroniska.
Na dobrą sprawę nikt nie ma pomysłu, co począć z bezdomnymi kotami, żyjącymi wokół nas. Gmina Sztum podpisała na rok 2010 umowę z spółką Azyl w Glinczu, lecz porozumienie dotyczy wyłącznie psów. Po prostu brak schronisk, które podjęłyby się wyłapywania kotów.
- Umowę z spółką w Glinczu podpisaliśmy po kilku latach poszukiwania takiej jednostki. Z jednej strony przepisy nakładają na nas obowiązek posiadania takiego dokumentu, z drugiej brakuje schronisk, a istniejące są przepełnione i nie chcą podejmować się dodatkowych zleceń - wyjaśnia Leszek Tabor, burmistrz Sztumu.
- W 2008 roku gmina oddała do schronisk 38 psów. Rok później było ich już 42, przez pierwszą połowę bieżącego roku 14. Dodatkowych 8 psów bezpańskich znalazło nowych właścicieli na miejscu. Istnieje zagrożenie, że jeśli liczba psów będzie bardzo duża, Azyl nie przedłuży z gminą umowy i kłopot zacznie się od początku.
Do "psiego problemu" gmina dokłada też finansowo. W 2009 roku z tytułu opłat od posiadanych psów wpłynęło 23 tys. 340 złotych, wydano natomiast 29 tys. 150 złotych. O kotach w ogóle nie było mowy.
- Nie byłoby sprawy nadmiaru kotów na jednym czy drugim osiedlu, gdyby nie osoby, które dokarmiają zwierzęta. Lecz to nie jest zadanie gminy. Powinien się tym zająć zarządca nieruchomości, w przypadku bloków spółdzielczych spółdzielnia - podkreśla burmistrz.
Ryszard Wiśniewski i Ryszard Rolnicki z ul. Sierakowskich 7 mają natomiast szczerze dość miauczących nieproszonych gości, których mnóstwo na trawniku otaczającym blok.
- Przecież nie będziemy tych kotów mordować, ale coś z nimi trzeba zrobić - denerwują się mężczyźni. - Owszem, jest w bloku pani, która uparcie dokarmia koty i schodzą się z całej okolicy. Pod balkonami stoją zupki w plastikowych talerzach albo resztki ryb. Nas nie interesuje, czy ma to zrobić gmina, czy spółdzielnia. Jeśli spółdzielnia, to chyba burmistrz ma jakieś możliwości wyegzekwowania takiego obowiązku?
Mieszkańcy powiadomili o całej sprawie sanepid, Powiatowy Inspektorat Weterynarii, także Malborskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt "Reks". Szukają fachowej pomocy, skoro władze spółdzielni umywają ręce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto