Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uratował życie chłopcu z Lublina. Pan Piotr, dawca szpiku. Opowiada nam o kulisach zabiegu

Redakcja MM
Redakcja MM
Piotr Kuternowski siedem lat temu zarejestrował się jako ...
Piotr Kuternowski siedem lat temu zarejestrował się jako ... Sebastian Wołosz
Piotr Kuternowski siedem lat temu zarejestrował się jako potencjalny dawca szpiku. Na początku ubiegłego roku dowiedział się, że ma swojego genetycznego bliźniaka, któremu może uratować życie. – Nie wahałem się ani chwili, żeby oddać swój szpik – mówi. Dzięki jego decyzji żyje 7-letni chłopiec z Lublina.

28-letni Piotr pochodzi z Wałcza. Na co dzień pracuje w Szczecinie. Od lat jest Honorowym Dawcą Krwi. Oddał jej już prawie 30 litrów. To właśnie w Regionalnym Centrum Honorowego Krwiodawstwa dowiedział się o możliwości zarejestrowania jako potencjalny dawca szpiku.

– Mam trzech braci: bliźniaka Pawła, Jacka i Marka, który jest w śpiączce – opowiada Piotr. – Marek zachorował, kiedy miał 30 lat. Znalazły się wtedy osoby, które mu pomogły. Pomyślałem wówczas, że ja też powinienem komuś pomóc. Podczas wizyty w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa w Szczecinie zobaczyłem plakat dotyczący rejestracji jako potencjalny dawca szpiku. Wypełniłem więc odpowiedni formularz, oddałem krew do badań a później o tym zapomniałem.

Minęło 6 lat. I nagle zadzwonił telefon Piotra. Dostał informację, że w Polsce jest dziecko, któremu jego szpik może uratować życie.

– To było 7 lutego 2012 roku – wspomina Piotr. – Byłem wtedy w pracy. W pierwszym momencie ogarnęło mnie zdziwienie, bo już zdążyłem zapomnieć, że kilka lat temu zarejestrowałem się jako dawca. A później ogarnęła mnie euforia. Bez namysłu zgodziłem się oddać szpik. Zaczęły się więc badania krwi – najpierw pobrano ją w Szczecinie. Trzeba było sprawdzić zgodność antygenową. Po miesiącu przyszły wyniki – wszystko było w porządku. Niedługo później Piotr pojechał do kliniki do Gdańska, gdzie pobrano mu szpik kostny z talerza biodrowego. Tym sposobem pobiera się szpik kostny, kiedy biorca jest dzieckiem. Inna metoda to pobranie szpiku kostnego z krwi obwodowej.

– Przed zabiegiem musiałem oczywiście przejść szereg badań, rozmawiałem też z lekarzami o ewentualnych powikłaniach oddania szpiku – opowiada Piotr. – Pewnie, że się stresowałem. Nerwów nie brakowało, ale wiedziałem, że jestem pod dobrą opieką.

Zabieg odbył się oczywiście ze znieczuleniem ogólnym. Trwał 90 minut. Później Piotr na 6 godzin trafił do sali wybudzeń.

– Kiedy zacząłem się wybudzać pamiętam tylko, że było mi zimno, ale bólu nie czułem – opowiada Paweł. – Nie wiedziałem, co się dzieje. Było mi niezręcznie, bo na salę operacyjną zabrano mnie w piżamie, a na sali wybudzeń leżałem pod przykryciem kompletnie nago, a szpik pobierały same kobiety – dodaje ze śmiechem. – Myślałem też, że mam wielkie dziury w części lędźwiowej kręgosłupa, bo cała była zaklejona. Kiedy jednak zdjęto mi opatrunki okazało się, że mam dwie maleńkie nakłucia i dwa wielkie siniaki.

Piotr przyznaje, że ból nie był silny.

– Nie brałem żadnych środków przeciwbólowych, bo nie były mi potrzebne – mówi. – Czułem pewien dyskomfort przez pewien czas, ale nie był to jakiś silny ból.

Po powrocie do Szczecina dwa tygodnie był na urlopie zdrowotnym.

– Musiałem się trochę oszczędzać, nie mogłem nic podnosić, ale czułem się dobrze, nie musiałem trzymać się żadnej diety – mówi Piotr. – Potem byłem do pół roku monitorowany. Sprawdzano jak mój organizm zareagował na pobranie szpiku.

Od tego momentu minęło ponad 1,5 roku. Wkrótce Piotr będzie mógł się spotkać ze swoim genetycznym bliźniakiem, któremu uratował życie.

– Wiem, że to chłopiec z Lublina – mówi Piotr. – Kiedy oddawałem mu szpik, miał sześć lat. Dawca szpiku może spotkać się z biorcą dopiero po dwóch latach od zabiegu. Odliczam już dni do tego spotkania. Nie mogę się go doczekać. Choć mówi się, że faceci nie płaczą, łza wzruszenia pewnie mi po policzku spłynie.

Piotr jest w stałym kontakcie z innymi dawcami szpiku.

– Jesteśmy zgraną paczką – mówi. – To wielka satysfakcja być dawcą szpiku, żyć z przekonaniem, że uratowało się komuś życie. Czuję jednak, że to nie koniec. Coś mi mówi, że jeszcze oddam komuś w życiu swój szpik.


Ty też możesz zostać dawcą szpiku

W Polsce, co godzinę, stawiana jest komuś diagnoza: nowotwór krwi, czyli białaczka. Dla wielu pacjentów jedyną szansą na wyzdrowienie jest przeszczepienie szpiku od dawcy niespokrewnionego.

Cały czas są w Polsce pacjenci, dla których nie znaleziono dawcy, wśród 20 milionów osób zarejestrowanych na całym świecie. By zwiększyć szansę na znalezienie dawcy dla pacjentów, fundacja DMKS regularnie organizuje Dni Dawców Szpiku.

Do tej pory każdy szczecinianin, który chciał zostać dawcą szpiku kostnego, mógł się zarejestrować w bazie dawców podczas takich właśnie akcji organizowanych w mieście okazjonalnie przez fundację DKMS Polska (Baza Dawców Komórek Macierzystych Polska). Od pierwszego lipca tego roku można to zrobić niemal codziennie.

W przychodniach medycyny rodzinnej przy ul. Ledóchowskiego 16 oraz przy ul. Lubelskiej 29 uruchomiono stacjonarne punkty dla potencjalnych dawców szpiku kostnego. Tu mieszkańcy dowiedzą się, jak zostać dawcą, zarejestrują się w bazie danych i uzyskają odpowiedzi na nurtujące pytania.

Punkty są czynne od poniedziałku do piątku w godzinach przy ul. Ledóchowskiego od 8 do 18, a przy ul. Lubelskiej od 8 do 22. Szczegóły można znaleźć na www.dawcaszpiku.szczecin.pl. Potencjalnym dawcą szpiku kostnego może zostać każda zdrowa osoba znajdująca się pomiędzy 18 a 55 rokiem życia, ważąca minimum 50 kg, nie mająca dużej nadwagi.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto