Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W obronie szkoły w Piekle

opr. Piotr Piesik
Władysława Thiel była kierownikiem szkoły w Piekle
Władysława Thiel była kierownikiem szkoły w Piekle Piotr Piesik
Władysława Thiel, nestorka sztumskiego środowiska oświatowego, przesłała do redakcji "Dziennika Bałtyckiego" obszerny list, w którym występuje w obronie Szkoły Podstawowej im. Jana Hinza w Piekle. Rada Miejska Sztumu w środę przyjęła uchwałę o zamiarze likwidacji tej placówki. Pani Władysława była świadkiem otwarcia szkoły w Piekle, po II wojnie światowej kierowała też jej pracą. Ma więc do piekieleckiej szkoły stosunek bardzo osobisty, zarazem doskonale ją zna. Obszerne fragmenty listu opublikowaliśmy na łamach gazety, poniżej pełna wersja tekstu. Wiedzieć warto, że Wladysława Thiel w uznaniu jej pracy pedagogicznej została odznaczona m.in. Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.


Najgorzej, jak się zaczyna oszczędzać na oświacie, jakby nie było stu innych możliwości. Likwidacja małych szkół ze szkodą dla małych dzieci? Dzieci, które mają po 6-7 lat a także często przedszkolaki budzą matki wcześnie rano i odprowadzają je na umowny przystanek, by czekały na autokar do szkół z kilkuset uczniami. Nauka jest obowiązkowa bez względu na niepogodę, zimno, deszcz i mróz. A kiedy jest piękna i pewna pogoda to są akurat wakacje. I jeszcze jak to się dzieje ze szkołami, które mają historyczną, bohaterską przeszłość, to już budzi ogólne oburzenie. A tak jest ze szkołą w Piekle.
Walka o wybudowanie tej polskiej szkoły na terenie Wolnego Miasta Gdańska trwała kilka lat od 1933 roku. Najpierw toczyła się walka o wykupienie kawałka ziemi pod budowę. Kilkakrotnie Macierz Szkolna z Gdańska była bliska wykupienia kawałka ziemi pod szkołę, zawsze niestety prawo pierwokupu miała gmina niemiecka, z sołtysem Kurtem Neumannem na czele. Unicestwiali sprawę. Sylwester Domański, działacz polonijny i gospodarz na 15-hektarowym gospodarstwie, ten wielki patriota, chciał odsprzedać prawie za darmo 1,5 ha swej ziemi na ten cel. U niego od kilku lat Maria Ornasówna, przedszkolanka, prowadziła dla polskich dzieci ochronkę. Zajmowała największą izbę i pokój na mieszkanie. Wreszcie w roku 1935 doszło do ugody. Z 1,5 ha ziemi Niemcy zabrali 1 ha na budowę baraku na świetlicę dla niemieckich dziewcząt i 0,5 ha zostawili do dyspozycji Macierzy Szkolnej. Na tym kawałku ziemi zaczęto budować polską szkołę. Ale materiały budowlane trzeba było przez Wisłę przewozić barkami na prawy brzeg a potem wozami zaprzężonymi w konie dostarczyć na budowę. Żadne przedsiębiorstwo niemieckie nie chciało materiałów budowlanych sprzedać Polakom.
Mimo przeszkód budowa Polskiego Domu trwała tylko 1 rok i w lipcu 1937 r. nastąpiło uroczyste otwarcie szkoły. Z Gdańska wyruszyły 4 lipca 2 statki – w jednym grupa harcerzy i młodzież, która częścią artystyczną miała obsłużyć uroczystość. Tak się złożyło, że w grupie harcerek wraz z moją starszą siostrą stryjeczną Marią Ornasówną jechałam zaproszona także ja. Dzień był słoneczny i piękna pogoda. Płynęliśmy statkiem rozśpiewani i roześmiani aż nieoczekiwanie nasz statek przycumował do nabrzeża w Tczewie i załoga niemiecka mówiła nam, że jest awaria i naprawa jest konieczna. Wówczas nie wiedzieliśmy, że to była strategia hitlerowców, żeby opóźnić nasze występy w Piekle. Po 2 godzinach wreszcie popłynęliśmy dalej. Ale humory mieliśmy już zwarzone. Po wylądowaniu kazano nam się zachować cicho, gdyż już chłopcy z Hitlerjugend mieli gromadzić kamienie, przygotowane żeby nas nimi obrzucić.
Przyszliśmy wreszcie do szkoły z trzygodzinnym opóźnieniem. I nikogo już nie zastaliśmy. Szkoła była otwarta, zwiedziliśmy jej jasne sale, świetlicę i scenę. Tylko białoczerwone chorągiewki witały nas ze ścian. Ze spuszczonymi głowami wracaliśmy z powrotem na statek.

W tej szkole później dyrektorem był nauczyciel z Tczewa Jan Hinz i dwie zakonnice dominikanki siostra Lucjana (Makurath) i siostra Matylda (Potocka) która miała prowadzić przedszkole. Doszedł jeszcze skierowany przez Macierz Szkolną ks. Józef Dydymski, który odprawiał msze święte w kaplicy szkolnej dla uczniów, ich rodziców i Polaków z Piekła. Wnioski o przyjęcie do szkoły złożyli rodzice 43 dzieci, ale uczęszczało tylko 24 uczniów, gdyż rodzice byli szykanowani i zwalnianbi z pracy, jeżeli wysyłali dziecko do polskiej szkoły. Nauka trwała 2 lata. Już w sierpniu przed wybuchem II wojny SS-mani weszli do szkoły, zaaresztowali dyrektora Hinza, zakonnice i księdza, potem ich wrócili na wolność, ale Jana Hinza zatrzymali i później rozstrzelali. Za udział w budowie tej szkoły zginął w obozie koncentracyjnym Oranienburg Jan Borzechowski, jego syn był więziony w Mauthausen, ale przeżył, w obozach byli również Gołębiewscy. Inni Polacy jak Antoni Karczewski i jego siostra, Więckowscy, Słonimscy, Myśliwscy, Jabłońscy, Waszelewscy i inni byli upokarzani i prześladowani.

Ze wsią Piekło zetknęłam się jeszcze raz w życiu w r. 1954 kiedy Inspektorat Szkolny skierował mnie z dobrowolnego wyboru jako dyrektorkę tej zasłużonej szkoły, tego Domu Polskiego, który Niemcy kiedyś z zawiścią nazywali "Polnischer Palast" (polski pałac). Lekcje odbywały się tam w klasach łączonych, co sprawiało mi trudności. Po wizytacji szkoły przez inspektorów p. Juchniewicza i Kazimierza Staśkowiaka na moją prośbę, żeby starsza młodzież z Białej Góry, która dochodziła do 4 km odległej szkoły w Benowie została skierowana do bliższej szkoły w Piekle i w ten sposób zwiększy się ilość uczniów do 83 i nauka w 7 klasach może odbywać się normalnie.
Do pomocy mi skierowano 4 nauczycieli.
Trudności mieliśmy z uczniami, gdyż mówili gwarą – nauczycielkę nazywali szkólenką, krawcowa to była krawczka, a zdanie "nie mam pieniędzy" wymawiali "ni móm psiniundzów". Ale pracowaliśmy nad nimi cierpliwie i łagodnie, a wieczorami prowadziliśmy kursy repolonizacyjne dla dorosłych.
W r. 1958 musiałam się z dziećmi wyprowadzić do Sztumu, gdzie pracował w Prezydium Powiatowej Rady Narodowej mąż i zamieszkaliśmy w domu, gdzie zwolniło się mieszkanie. Żal mi było opuszczać Piekło, tam byłam szczęśliwa i dobrze mi się współpracowało z tamtejszą ludnością.
Późniejsi kierownicy szkoły wykazali się wielką inicjatywą. Michał Markowicz w latach 1970-tych zaprowadził wyrzucając piece centralne ogrzewanie i kanalizację zamiast studni, kazał także wyłożyć wszystkie sale wykładziną. Kierownik następca jego Wincenty Skowroński kazał otoczyć ogród, boisko i szkołę parkanem, p. Czesława Ciborowska przebudowała wnętrze szkoły i połączyła osobny budynek ze szkołą. Pod protektoratem i z inicjatywy inspektora Henryka Słoniny, późniejszego kuratora i prezydenta Elbląga, powstała w szkole "Izba Pamięci". Tam upamiętniono zasłużonych nauczycieli dla Piekła i całego Powiśla oraz działaczy polonijnych na tym terenie. Nie żałowano wówczas nakładów finansowych na ten "Polski Dom". 
Szkoła w Piekle jest obecnie w pełni nowoczesną placówką. Uczniowie mówią teraz poprawnym literackim językiem i wykazują się dobrym poziomem nauki, o czym świadczą przodujące miejsca w konkursach organizowanych przez kuratorium i liczne dyplomy. 
Ale ten "Dom Polski" jest bez uznania naszej obecnej Rady Miejskiej Sztumu i jej burmistrza Leszka Tabora, chociaż to właśnie ludność Piekła tak licznie poparła jego kandydaturę na burmistrza w ostatnich wyborach do samorządów. Zapadła lub zapadnie uchwała o likwidacji tej szkoły.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto