Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wiktor Czerwiński - kolarza Lidera Sztum można spotkać na trasie od prawie 60 lat! ZDJĘCIA

Witold Chrzanowski
Witold Chrzanowski
Na miano „Człowieka-legendy” trzeba sobie zasłużyć… Listopadowy wieczór na jednej z uliczek „starego Malborka”. Na zabytkową kamienicę pod numerem 13 sączy się światło ulicznej lampy. W mieszkaniu na pierwszym piętrze swój świat ma Pan Wiktor Czerwiński - zawodnik Lidera Sztum, pasjonat kolarstwa.

Dom o który dba żona Janina jest godny białej rękawiczki Perfekcyjnej Pani Domu. Tu wszystko ma swoje miejsce. A raczej wszystko kręci się wokół rowerowej pasji Pana Wiktora.

Jeden ze schludnych pokoików zaadoptowany został na mini warsztat rowerowy. I tylko kot Oskar chodzi własnymi drogami. Trzy rowery dla klubu Lider Sztum właśnie „się robią”. Misternie poukładane śrubki, gwinty, klucze w oddzielych przegródkach mają swoje oznaczenia. Każda opisana pismem technicznym niczym z podręcznika nauki kaligrafii. Na biurku stos pozornie rzuconych narzędzi.

Pozornie - bo własnie zastaliśmy Pana Wiktora w trakcie zaawansowaych prac serwisowych. Swój wyuczony zawód - technik obróbki metalu - wzniósł na wyżyny perfekcji. Zamiast elektronarzędzi - wybiera precyzję pilnika i pracę własnych rąk. Aby było idealnie.

Rower był w jego życiu niemal od zawsze. Pierwszy egzemplarz - 1967 r. „Huragan”. Pierwszy start - Wyścig czasowy w Kościerzynie („O puchar Szynki”).

O rowerach, przerzutkach, osprzęcie może opowiadać godzinami. Pani Jasia - pasjonatka malarstwa i haftu krzyżykowego - śmieje się, że miłość do kolarstwa położyła się cieniem na jego „tacierzyństwie”. Bo Pan Wiktor - choć od obowiązków domowych się nie uchylał - każdą wolną chwilę spędzał w siodełku. 50 km, 100 km, 150 km, różnie. I niemal codziennie.

Nie zatrzymał go nawet potworny wypadek w 2005 roku, gdy jego rower potrąciło auto. W jego wyniku Pan Wiktor stracił wzrok w jednym oku. Sprawca wypadku zbiegł. Porzucił kolarza z rozległymi obrażeniami na drodze.

Liczne złamania, pęknięcia czaszki i twarzo-czaszki, nieodwracalny uraz nerwu ocznego na wiele miesięcy przykuły go do łóżka. Jak podnieść się z takiej traumy? Ile trzeba mieć w sobie hartu ducha, aby wsiąść z powrotem na rowerowego konia?

- Ano można - mówi skromnie Pan Wiktor. - Lepiej mi się jedzie, jak chodzi - dodaje.

Tego dnia podobno cały blok się zebrał, aby kibicować Panu Wiktorowi w pierwszej przejażdżce po rehabilitacji.

I tak jeździ już kilkadziesiąt lat, o każdej porze dnia i roku. Ulewny deszcz, palące słońce, porywisty wicher - nie są mu przeszkodą. Nawet i 500 km - bo i takie dystanse pokonywał Pan Wiktor…

Ze skarbca złotych rad naszego bohatera: „Zanim wyruszysz, sprawdź wiatr. To on wyznacza kierunek jazdy. Najpierw jedź pod, a potem z wiatrem”

Widocznie tamtego majowego dnia 2021 roku wiatr sprzyjał, bo po starcie w wyścigu Złotniki - Biedrusko k/Poznania (ok. 50 km) , Pan Wiktor ruszył w 300-kilometrową trasę powrotną do Malborka.

Pani Jasia, żona wówczas 70-latka - tak komentuje tamten dzień: - Wrócił i padł.

Nie na długo, bo następnego dnia znów był gotowy wpiąć się w bloki i ruszyć przed siebie. Jeśli spotkasz na trasie kolarza w niebiesko-żółtym uniformie Lidera Sztum to z dużym prawdopodobieństwem będzie to Pan Wiktor Czerwiński, który pasję kolarską praktykuje codziennie od prawie 60 lat.

Fot. i tekst Monika Sarnowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto