18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Znakomity rok Andrzeja Rogiewicza

PP
Archiwum
Andrzej Rogiewicz, biegacz Lekkoatletycznego Klubu Sportowego Zantyr Sztum, zdobył w tym roku 5 medali zawodów rangi mistrzostw Polski. Wygrał plebiscyt "Dziennika Bałtyckiego" na najpopularniejszego sportowca powiatu sztumskiego w 2012 roku. Kilka dni temu Andrzej Rogiewicz wygrał pierwszy bieg XIV Zimowego Grand Prix Sztumu. Wyprzedził swego trenera - Bartosza Mazerskiego, który w poszczególnych biegach o Grand Prix triumfował aż 33 razy. Zawodnika i trenera zaprosiliśmy do wspólnej rozmowy.

Jak długo Andrzeja Rogiewicza trenuje Bartosz Mazerski?

Andrzej Rogiewicz - Od trzech lat. Wcześniej moim trenerem był pan Ryszard Mazerski. Zacząłem systematycznie trenować w VI klasie szkoły podstawowej. Pan Bartek przejął prowadzenie treningów, kiedy byłem w I klasie szkoły średniej. Pod jego okiem zdobyłem swoje pierwsze medale mistrzostw Polski.
Bartosz Mazerski - Pamiętam to doskonale, ponieważ był to również pierwszy taki medal mojego podopiecznego.
A.R. - To było dwa lata temu, w Zielonej Górze, na mistrzostwach Polski juniorów młodszych. Zdobyłem srebrny medal w biegu na 3000 metrów, nawet pamiętam wynik - 8.46.32. Pierwsza dwójka na mecie jechała potem na mecz międzypaństwowy.

Dlaczego Andrzej Rogiewicz uprawia akurat lekkoatletykę? Gdyby nie ta dyscyplina, czy pojawiłby się inny sport?
A.R. - Grałem kiedyś w piłkę nożną w Błyskawicy Postolin. Na zajęciach z wf zacząłem biegać. Dyrektor Szewczak ze szkoły podstawowej w Nowej Wsi wysłał mnie kiedyś na zawody powiatowe. Uzyskałem dobry wynik i potem już się samo potoczyło. Wziął mnie pod swoje skrzydła pan Ryszard Mazerski, zacząłem trenować i teraz już samo ciągnie do biegania. Gdybym nie biegał, to pewnie grałbym w koszykówkę (śmiech).
B.M. - Trening lekkoatletyczny, zwłaszcza biegaczy na średnich i dłuższych dystansach, jest dość monotonny. Dzieci szybko się dziś zniechęcają, nie lubią biegać dłuższych dystansów. Najlepiej, kiedy powstanie grupa kilku osób, nawzajem się "napędzają". Teraz mamy taką w Zantyrze, jest Wojtek Pastewski, Michał i Marcin Kopecki. Trzeba jednak poświęcić dużo czasu, żeby przyszły sukcesy. Przecież Andrzej biega już osiem lat.

Jaka jest najważniejsza cecha biegacza? Czy Andrzej Rogiewicz ją ma?
A.R. - Najważniejsza chyba jest cierpliwość, konsekwencja. Czy ją mam? Chyba tak. Generalnie jestem bardzo spokojnym człowiekiem.
B.M. - Ma doskonała wytrzymałość. Coraz lepiej rozgrywa biegi taktycznie, nabywa sportowego cwaniactwa w dobrym tego słowa znaczeniu.

Andrzej Rogiewicz zdobył w tym roku pięć medali zawodów rangi mistrzostw Polski. Czy można było osiągnąć więcej? Na przykład prześcignąć Szymona Kulkę, dziś najlepszego w tej kategorii wiekowej?
B.M. - Zawsze po zawodach trwają rozważania, czy można było zrobić lepszy wynik. Na przykład w Białymstoku, gdzie Andrzej zdobył brązowy medal, do srebra zabrakło pół sekundy. Ale z drugiej strony czwarty zawodnik stracił do Andrzeja też tylko pół sekundy.
A.R. - Szymon Kulka jest w tej chwili nie do pokonania. Po prostu jest dobry.
B.M. - Powiedziałbym trochę inaczej - Kulka jest w tej chwili najlepszy, ale dystans między nim a Andrzejem oraz innymi zawodnikami zmniejsza się i pewnie ta różnica będzie malała.

Czy trener zawodnika, który zdobywa pięć medali mistrzostw Polski, nie czuje presji, żeby czegoś nie zepsuć, nie "zajechać" podopiecznego?
B.M. - Zawsze chce się zrobić wszystko jak najlepiej, ale staram się nie przesadzać. Wiele błędów popełniłem na samym sobie, kiedy szykowałem się do zawodów i niejeden raz przedobrzyłem. Tych pomyłek na pewno nie powtórzę. Mam też możliwość konsultacji z ojcem, przecież bardzo doświadczonym trenerem.

Czy Andrzej Rogiewicz może powtórzyć tak dobry rok?
A.R. - Wśród juniorów na pewno nie, ponieważ od 1 stycznia będę już młodzieżowcem (śmiech). Przyszły rok będzie dla mnie ważny, ale i trudny, ponieważ czeka mnie matura w Zespole Szkół Zawodowych w Barlewiczkach, potem chciałbym podjąć studia informatyczne w Gdańsku. Chciałbym pozostać nadal zawodnikiem Zantyra. Gdzie będę trenować na co dzień, to będzie do uzgodnienia.
B.M. - Od strony sportowej Andrzej ma teraz czas odpoczynku, to bardzo jest mu potrzebne. Sukcesów było dużo, ale przecież nie spadły z nieba, trzeba było je wypracować. W styczniu wracamy do zajęć.

Przerwa na odpoczynek nie przeszkodziła w wygraniu pierwszego biegu Grand Prix. Czy to naprawdę pierwsze zwycięstwo zawodnika nad trenerem?
B.M. - Grand Prix biegaliśmy tydzień po przełajowych mistrzostwach Europy w Budapeszcie, czyli trwał ten szczyt formy, co sam najlepiej odczułem (śmiech).
A.R. - To prawda, ograłem trenera pierwszy raz. (śmiech). Wygrałem już Grand Prix w poprzedniej edycji, ale wtedy trener nie biegł.

Jakie są plany na rok przyszły?
B.M. - Na pewno przełajowe mistrzostwa Polski w Bydgoszczy. Może spróbujemy skrócić dystanse, pobiec na 1500 i 800 m, żeby poprawić szybkość. Wydłużać raczej dystansu nie będziemy, 5000 metrów wystarczy. Nie wiemy, czy Andrzej będzie objęty centralnym szkoleniem. Warunkiem był dobry start w przełajowych mistrzostwach Europy w Budapeszcie. Był tam szesnasty, drugi z Polaków. To naszym zdaniem dobry rezultat, ale czekamy jeszcze na decyzję związku. Andrzej stale pozostaje w kadrze województwa, ma okazję uczestniczyć w wielu obozach, w Muszynie, w Spale, w Zakopanem. Odpukać - omijają go urazy i kontuzje i oby tak dalej.

Pięć medali to znakomity dorobek, ale zdobywane były na różnych zawodach, na przykład w biegach górskich. Czy nie lepiej skupić się na jednej formule biegania?
A.R. - Chciałem spróbować swoich sił, sprawdzić się. Biegi górskie okazały się potem dobrym przetarciem do przełajów. Biegając w przełajach zyskujemy za to siłę, która przydaje się potem na otwartym stadionie.
B.M. - Biegi górskie traktowaliśmy jako okazję do zdobycia doświadczenia także w takich startach. Zresztą najlepszy obecnie polski maratończyk Szost wywodzi się właśnie z biegów górskich. Liczy się też bardzo fajna atmosfera w grupie tych zawodników.

Czy sukcesy Andrzeja Rogiewicza oznaczają, że Bartosz Mazerski może już przekazać pałeczkę następcy?
B.M. - W żadnym wypadku (śmiech). Ostatniego słowa na pewno jeszcze nie powiedziałem. Wspólnie trenujemy, praca jest naprawdę intensywna, nie zamierzam jeszcze kończyć kariery. Trzeba podkreślić, że w Sztumie powstała liczna i zgrana grupa biegaczy. Coraz więcej osób chodzi z kijkami, także biega, wyjeżdża na zawody. Choćby wspólny wyjazd maratończyków do Val de Reuil we Francji. Dobrze promujemy gminę i powiat, samorządy bardzo nam pomagają. Nie można też nie wspomnieć o pomocy ze strony Banku Spółdzielczego. Dzięki bieganiu można zobaczyć kawał świata.
A.R. To prawda, dzięki udziałowi w zawodach byłem już w wielu miejscach Polski, w kilkunastu krajach za granicą. Nie żałuję, że kiedyś dałem się namówić do systematycznego trenowania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto