- W cztery dni po ataku Rosji na Ukrainę, gdy już widać było, że Polska może spodziewać się licznych uchodźców z tamtej strony, spotkałam się z radnymi, by zaplanować nasze działania. Rozpoznaliśmy możliwości gminy, co do liczby uchodźców, których możemy przyjąć, rozmawialiśmy też o zbiórce darów dla przekraczających granicę Ukraińców - mówi wójt Maria Pałkowska-Rybicka.
O zbiórce rozmawiano w ostatnim dniu lutego, a już dwa dni później do wyjazdu gotowy był pojazd, który dostarczył miejscowy przedsiębiorca Eugeniusz Lewandowski, z nim samym jako kierowcą.
- Pan Eugeniusz zasugerował, że byłoby dobrze, by pojechał z nim któryś z samorządowców. Zapadłą decyzja, ze ja będę tą osobą. Zapakowaliśmy niezbędne artykuły - spożywcze, przemysłowe, higieniczne, środki czystości i wyruszyliśmy około godz. 20 do Przemyśla. Na miejscu byliśmy o godz. 4 rano. Akurat przyjechał pociąg ze Lwowa z uchodźcami. Miał być poprzedniego dnia po południu, ale spóźnił się dziesięć godzin - opowiada wójt Mikołajek Pomorskich.
Jak podkreśla, to, co zobaczyła, będzie miała przed oczami do końca życia.
- To był wstrząsający obraz: wycieńczone, zmęczone do granic wytrzymałości matki z płaczącymi małymi dziećmi. Widać było ich przerażenie wojną, ogromny strach i ból w oczach. Czy te dzieci będą kiedykolwiek zdolne do normalnego życia? Czy do takiego życia będą zdolne ich matki? - głos pani wójt zaczyna się łamać.
Dlatego też, dodaje włodarz Mikołajek Pomorskich, nie można przecenić wagi pomocy udzielonej uchodźcom. - Podziwiam władze Przemyśla, że udało im się zorganizować szybką i bardzo sprawną obsługę uchodźców. To są stanowiska informacyjne, punkty z gorącymi posiłkami, miejsca w których można odpocząć. Przed dworcem wszystkim kierują wolontariusze, którzy wskazują miejsca, do których powinni udać się uciekinierzy, a także ci, którzy, jak my, przybyli do Przemyśla z pomocą - mówi Maria Pałkowska-Rybicka.
W takim właśnie punkcie złożyła wójt Mikołajek Pomorskich deklarację przyjęcia do gminy 20 uchodźców. Do tej pory przybyło ich do gminy około 10, z czego dwójka dzieci już uczy się w szkole, ale, jak podkreśla Maria Pałkowska-Rybicka, gdyby zaszła taka potrzeba, Mikołajki mogą przyjąć nawet większą od zadeklarowanej liczbę uchodźców. - Mamy świetlicę, którą możemy na taki cel zaadoptować - mówi włodarz gminy.
Wróćmy do przebiegu wyprawy do Przemyśla. - Dary dla uchodźców rozładowaliśmy w hali gimnastycznej jednej z szkół i mogliśmy już wracać. Byliśmy przygotowani, by wziąć ze sobą trzy osoby, na przykład matkę z dwójką dzieci, ale uciekinierzy, przynajmniej wtedy tak było, woleli udać się do któregoś z dużych miejskich ośrodków - na przykład do Gdańska, Katowic czy Krakowa. Pojechaliśmy jeszcze na dwa przejścia graniczne - do Medyki i Korczowej - by sprawdzić, czy stamtąd nie będzie chętnych do pobytu w Mikołajkach, le skutek był podobny. W Korczowej ruch był zresztą niewielki, a w Medyce, choć tu było ludzi sporo, to po rejestracjach wozów - z Niemiec, Czech, Węgier - widać było, że uchodźcy są już zaopiekowani przez rodziny, przyjaciół i znajomych - mówi pani wójt.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że obraz jaki przedstawia był charakterystyczny dla rozpoczynającej się dopiero fali uchodźczej. Obecnie, gdy liczba uchodźców przybyłych z Ukrainy do naszego kraju zbliża się powoli do dwóch milionów, przybysze będą na krótszy lub dłuższy czas osiedlać się nie tylko w dużych miejscowościach, ale w całej Polsce.
By sprostać temu wyzwaniu konieczne jest utrzymanie dotychczasowego zaangażowania nas wszystkich. - To co robią Polki i Polacy, co robią stowarzyszenia, gminy, Kościół, osoby prywatne, władze państwowe to wielka rzecz. Ludzie potrafią się zjednoczyć, odłożyć na bok spory i ruszyć solidarnie i bardzo szybko do pomocy ofiarom wojny. Ja sama poznałam bardzo wielu wspaniałych ludzi, gotowych do pomocy innym. To m.in. pan Eugeniusz Lewandowski, ale też pani wolontariuszka, która pomaga nam w kontaktach z nieznającymi języka polskiego uchodźcami. To wreszcie wszyscy ludzie, którzy przynosili i przynoszą dary dla uchodźców i są gotowi ugościć ich we własnych domach - mówi wójt Mikołajek Pomorskich.
W jej gminie akcja pomocy trwa nieustannie. - To nie jest słomiany zapał. Zbieramy dary, które co czwartek trafiają do starostwa, potem do wojewody i stamtąd do osób potrzebujących. Wszystko jest skoordynowane i dobrze zorganizowane. Myślę, że uchodźcy są dobrze zaopatrzeni, teraz dary powinny iść na stronę ukraińską, tam gdzie toczy się wojna - stwierdza wójt Maria Pałkowska-Rybicka.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?