Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Podlewski - muzyk i historyk tropi ślady historii, widoczne wciąż w naszym otoczeniu

Piotr Piesik
Piotr Podlewski przy pozostałościach pochylni, służącej do transportu cegieł
Piotr Podlewski przy pozostałościach pochylni, służącej do transportu cegieł Archiwum Piotra Podlewskiego
Piotr Podlewski - znany muzyk ale również historyk wytrwale odkrywający ślady dawnych epok na Powiślu, redaguje na portalu Facebook stronę pt. Penetracje wokół Sztumu. Przedstawia tam ciekawe miejsca, gdzie widoczne są pozostałości historii, niemal obok nas.

Za zgodą Piotra Podlewskiego publikujemy fragmenty materiału nt. okolic Węgier i Parpar, zachęcając do zajrzenia na ww. stronę i samodzielnego odkrywania podobnych miejsc.

Na mapie topograficznej z 1913 roku we wsi Węgry, przy drodze prowadzącej w kierunku Uśnic, zaznaczona jest cegielnia - pisze Piotr Podlewski. W kierunku Nogatu, biegła od niej, na odcinku ok. 700 metrów, linia wąskotorowa. Kolejna linia torów (ok. 200 m.) biegła w kierunku wsi Parpary. Cegielnia według Ostpreussisches Industrie-Adressbuch z 1936 roku nosiła nazwę „Schack” (nazwisko dzierżawcy).

Zakład należał przed wojną do właścicielki majątku Węgry, która zginęła tragicznie z rąk Rosjan 25 stycznia 1945 roku, po zajęciu majątku przez Armię Czerwoną. Jej syn Heinfried Graf von Lehndorff został zraniony nożem, a następnie zastrzelony razem z matką.

Po wojnie do drugiej połowy lat 60-tych cegielnia nadal istniała, ale już jako zakład państwowy. Później, na początku lat 70-tych do połowy lat 80-tych w miejscu cegielni otwarto przerób odpadów zwierzęcych, a w latach 90-tych powstały nowe budynki na potrzeby zakładu galwanizerii. Dziś po cegielni pozostał tylko komin oraz fragmenty ceglanej drogi prowadzącej dawniej aż do dworu i majątku.

Postanowiliśmy wybrać się w to miejsce i urządzić wizję lokalną analizując jednocześnie sposób funkcjonowania analogicznych cegielni.

Na południe od zakładu znajdują się miejsca, z których ewidentnie wydobywano glinę. Korzystano w tym miejscu z odkrywkowej kopalni, gdzie glinę mogła wydobywać koparka czerpakowa. Biegnąca tamtędy linia kolejki wąskotorowej transportowała wydobyty surowiec do cegielni, na tzw. kolebach (pojazd szynowy, rodzaj wagonika wywrotki, służący do przewozu), które przesuwane były ręcznie lub przy pomocy koni. Kiedy wózki przyjeżdżały do cegielni, wciągało się je po pochylni do budynku. Najpierw na taśmę sypało się z szybra piasek, a później z drugiego dawało się glinę. Trafiała ona do mieszadła, a dalej do prasy. Powstawała wtedy długa bryła, którą dzielono na cegły. Kiedy cegły były jeszcze miękkie, znaczono je. W naszym przypadku nazwą „Schack”. Następnie trafiały do suszarni. Cegły leżały tam tydzień, po czym trafiały do pieca, a stamtąd na plac, gdzie były pakowane na kolebki i transportowane torami do portu nad Nogatem i ładowane na barki.

Wybraliśmy się w miejsce portu idąc po dawnym nasypie torowiska. W połowie drogi minęliśmy miejsce, w którym stały budynki gospodarcze prawdopodobnie związane z cegielnią. Nie ma już po nich dziś śladu. Skarpę nad Nogatem przecina strome zejście nad rzekę zwane jeszcze na początku XX wieku die Rutsche (Zjeżdżalnia). Z zachowanych, ceglanych pozostałości urządzenia nie można niestety dziś odtworzyć całego procesu opuszczania cegieł ze skarpy do portu.

Więcej informacji na wspomnianej stronie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sztum.naszemiasto.pl Nasze Miasto